Stoję w tłumie ludzi.
Tak obcych a z drugiej strony
dokładnie wyczuwam ich fizyczność:
zapach perfum na skórze
po godzinie 16-tej zmieszanych już z potem.
Kolor pomadki na ustach, zaschniętą łzę w kąciku oka,
spocone dłonie, oczko puszczone w rajstopach, pogniecione ubranie.
Stoję i patrzę przez okno
na trasę, którą przemierzam 10 razy w tygodniu.
Znam ją na pamięć, jednak ciągle potrafi mnie jeszcze zaskoczyć,
niczym zamężna kobieta stroniąca od codziennej rutyny jej związku.
(więcej…)