Uciekłam …
Z wielkiego betonowego mrowiska
utkanego miejscami oazami zieleni.
Ja – mrówka pracownica
pozwoliłam sobie na chwilę zapomnienia.
Usiadłam wygodnie na twardym siedzeniu
i patrzyłam
jak za oknem zmieniały się obrazy.
Betonowe domy
powoli zastępowała zieleń lasów.
Pociąg miękko sunął
po lśniących szynach,
dwóch magicznych wstążkach,
na końcu których znalazłam ukojenie.
Prażące słońce.
Powiew wiatru.
Pozornie opustoszały las
z uciekającymi zającami,
skrywającymi się bażantami i kuropatwami
gotowymi w każdej chwili do odlotu.
Suche, długie trawy
z szelestem uginające się pod nogami.
Wilgotny język psa na mojej dłoni.
Fruwające biedronki.
Zimny, wiejski kościółek
z wiecznie przechylonym w prawą stronę
świecznikiem
i groby bliskich i tych dalekich
lizane długimi promieniami słońca.
Spokój.
Bliskość.
Miłość.
To była tylko doba.
Doba mojego szczęścia.
Tagi: Samo życie.
Czekałam na kolejny wpis z niecierpliwością. Mimo, że powinnam się przygotowywać do obrony to czytam chyba po raz czwarty ten wpis i choć przez moment wraz z Tobą jestem w krainie, gdzie panuje doba również mojego szczęścia. Uwielbiam ten Twój styl pisania i będę powtarzać to do znudzenia!
madziachen= magdalenka_w_86
Zapomniałam użyć mojego nicku ;)
Piszesz pieknie
uwielbiam Cię czytać…..
uwielbiam
uwielbiam
uwielbiam
ochy i achy. :)
uwielbiam takie miejsca, niby sama mieszkam w spokojnym zakątku ale i tak, tylko, trochę, oddalenia od codzienności może dać chwilę szczescia , ukojenia