Doba mojego szczęścia.
Komentarze: 5Uciekłam z wielkiego, betonowego mrowiska
utkanego oazami zieleni.
Ja – mrówka pracownica
pozwoliłam sobie na chwilę zapomnienia.
Radośnie patrzyłam na zmieniające się za szybą obrazy,
gdy betonowe domy powoli zaczęła zastępować zieleń lasów.
Pociąg miękko sunął po lśniących szynach,
dwóch magicznych wstążkach,
na końcu których znalazłam ukojenie.
Prażące słońce.
Powiew wiatru.
Pozornie opustoszały las z uciekającymi zającami
i gotowymi do lotu bażantami.
Długie, suche trawy z szelestem uginające się pod nogami.
Wilgotny język psa na mojej dłoni.
Fruwające biedronki.
Zimny, wiejski kościółek
z wiecznie przechylonym świecznikiem w prawą stronę.
Groby bliskich i tych dalekich,
lizane długimi promieniami słońca.
Spokój.
Bliskość.
Miłość.
To była tylko doba.
Doba mojego szczęścia.
Komentarze
uwielbiam takie miejsca, niby sama mieszkam w spokojnym zakątku ale i tak, tylko, trochę, oddalenia od codzienności może dać chwilę szczescia , ukojenia
ochy i achy. :)
Piszesz pieknie
uwielbiam Cię czytać…..
uwielbiam
uwielbiam
uwielbiam
madziachen= magdalenka_w_86
Zapomniałam użyć mojego nicku ;)
Czekałam na kolejny wpis z niecierpliwością. Mimo, że powinnam się przygotowywać do obrony to czytam chyba po raz czwarty ten wpis i choć przez moment wraz z Tobą jestem w krainie, gdzie panuje doba również mojego szczęścia. Uwielbiam ten Twój styl pisania i będę powtarzać to do znudzenia!