wigoma - W pogoni za szczęściem

Codzienny maraton życia.

Komentarze: 3

Stoję w tłumie ludzi.
Tak obcych a z drugiej strony
dokładnie wyczuwam ich fizyczność:
zapach perfum na skórze
po godzinie 16-tej zmieszanych już z potem.
Kolor pomadki na ustach, zaschniętą łzę w kąciku oka,
spocone dłonie, oczko puszczone w rajstopach, pogniecione ubranie.

Stoję i patrzę przez okno
na trasę, którą przemierzam 10 razy w tygodniu.
Znam ją na pamięć, jednak ciągle potrafi mnie jeszcze zaskoczyć,
niczym zamężna kobieta stroniąca od codziennej rutyny jej związku.

Tramwaj sunie po szynach,
czasem słyszę jak stukot jego kół
zlewa się z biciem mojego serca.

Dyskretnie przyglądam się pasażerom,
którzy zaczynają lub kończą podróż
do miejsca ich przeznaczenia.

Intryguje mnie młoda kobieta siedząca nieopodal.
Jej włosy mają kolor koszonego latem żyta.
Jej piersi niczym dwa dorodne wzgórza
z wąską doliną przecinającą te duże szczyty.
Przyciągające wzrok, pobudzające wyobraźnię,
dające obietnicę przyjemności tym, którym będzie dane
zagłębić się w ich bezkresie rozkoszy.

Przesuwam wzrok dalej.
Starszy mężczyzna, którego mózg jest jeszcze młody,
ale ciało zdominowała już starość.
Nie jest już w stanie podnieść toczącej się u jego stóp butelki z wodą,
która dosłownie przed chwilą wypadła mu z dłoni.
Jeszcze minutę temu miał jasne spojrzenie,
teraz odczytuję w nich bezradność i zaskoczenie.

I ja.
Młoda kobieta.
Codziennie w drodze do pracy.
Często czuję na sobie wzrok innych,
czasem oddaję spojrzenie.
Jaka jestem w oczach tych osób?
Gdy mam dobry dzień …
Gdy mam zły dzień …

Co wiemy o sobie nawzajem
gdy w milczeniu przemierzamy
wyznaczoną życiową trasę?

Może właśnie dzisiaj razem ze mną podróżowała
zdradzana żona, porzucony chłopak,
śmiertelnie chory mężczyzna, molestowana dziewczynka,
młoda matka z depresją poporodową,
ktoś leczący zbolałe serce po śmierci ukochanej osoby …

Moja codzienna droga do pracy.
Usłana strugami gorzkich łez, zawiedzionych nadziei, pustką w sercu.
Wyścielona radością, spełnieniem, sukcesem.
Mieszanka szczęścia i rozpaczy.
Codzienny maraton życia.

Komentarze

myosatismyosatis

Tez sama czasem zastanawiam się kim mogą być te twarze z tramwaju, co myślą, nad czym się właśnie zastanawiają. Gdyby móc tak przejrzeć każdą z nich ileż myśli by się unosiło, ileż historii choćby z tego jednego dnia. Bo to nie jakiś tłum, tylko przecież zbiór indywidualności. Takie samo „ja”, jak moje. To bezimienne troski, radości, refleksje mniej lub bardziej błahe.. I co o mnie myślą, gdy wpatruję się w szybę albo ukradkiem obserwuję każdego z osobna? Taka zaduma między jednym przystankiem a kolejnym… Swoją drogą to ciekawe, że nie wiemy zupełnie kogo mijamy na ulicy, z kim dzielimy podwójne siedzenie w autobusie.. Może to jakaś zdradzona żona, bezrobotny mężczyzna, molestowana dziewczynka, zdołowany chłopak, szczęśliwa narzeczona, gwałciciel, apodyktyczny szef, beztroski turysta.. i tak dalej i tak dalej..

Karmazynowa melancholiczkaKarmazynowa melancholiczka

Kochana Wigomo, moim zdaniem to jest Twój najlepszy utwór.
„Co wiemy o sobie nawzajem
gdy w milczeniu przemierzamy
wyznaczoną życiową trasę?”
Piękne słowa wprowadzające w zadumę, całość doskonale dopasowana.
Należy obserwować świat w naszym codziennym maratonie, niech to nas wzbogaca… Życzę Ci tego z całego serca.
Znajdźmy chwilę zadumy i uśmiechnijmy się do siebie w tym maratonie życia.

maidenmaiden

Też uwielbiam obserwować cały świat a jednocześnie zastanawiać się co świat myśli w tym czasie o mnie:) Każdy ma ten swój codzienny maraton, który nas wzbogaca w kolejne to doświadczenia – niby to samo a coś innego…
Życzę Ci samych sukcesów w tym maratonie – choć dosłownie wiem że to nierealne, ale żebyś czuła się tak wspaniale ci życzę, pełna radości – mimo bólu…